Przed nami drugie ćwierćfinały Ligi Mistrzów. W ciągu 48 godzin dowiemy się, komu uda się zagrać w półfinałach – a jeśli sugerować się szalonymi wynikami, które zdarzały się w zeszłych latach, to bardzo możliwe, że spotkają nas jakieś niespodzianki! Sprawdź, kiedy następne mecze LM i jak wygląda sytuacja przed pierwszym gwizdkiem.
Ćwierćfinały LM: Kto, z kim i kiedy?
W nadchodzącej kolejce Ligi Mistrzów czekają nas następujące starcia:
🆚 PSG – Bayern Monachium (3:2 po pierwszym spotkaniu)
⏰ 21.00 13.04.2021
📺 Polsat Sport Premium 1
🆚 Chelsea – Porto (2:0 po pierwszym spotkaniu)
⏰ 21.00 13.04.2021
📺 Polsat Sport Premium 2
🆚 Liverpool – Real Madryt (1:3 po pierwszym spotkaniu)
⏰ 21.00 14.04.2021
📺 Polsat Sport Premium 1
🆚 Borussia Dortmund – Manchester City (1:2 po pierwszym spotkaniu)
⏰ 21.00 14.04.2021
📺 Polsat Sport Premium 2
Kto zagra w półfinałach? Prognozy na mecze LM
Na tę chwilę drabinka tegorocznej Ligi Mistrzów prezentuje się następująco:
W półfinale zobaczymy więc pary:
- Pierwszy półfinał: Manchester City lub Borussia Dortmund kontra Porto lub Chelsea
- Drugi półfinał: Bayern Monachium lub PSG kontra Real Madryt lub Liverpool
Jakie zestawienia są najbardziej prawdopodobne?
Pierwszy półfinał
Najłatwiejszy do przewidzenia wydaje się mecz Porto i Chelsea. Co prawda niespodzianka może się przydarzyć zawsze, ale w przypadku tych dwóch drużyn różnica poziomu wydaje się nie do przeskoczenia, a przecież Chelsea zaczyna spotkanie z dwubramkową przewagą uzyskaną na wyjeździe. To oznacza, że aby przejść dalej, Porto musiałoby strzelić w nadchodzącym meczu trzy bramki więcej niż Chelsea albo wygrać 3:1, co dałoby portugalskiej ekipie awans ze względu na więcej goli strzelonych na wyjeździe. Szanse na taki rezultat wydają się marne, bo formacja ofensywna Chelsea jest ostatnimi czasy w dobrej formie, a i obrona radzi sobie bardzo dobrze – chyba że ktoś zgarnie czerwoną kartkę jak w pogromie niedawno zgotowanym The Blues przez West Brom. Żeby przejść dalej, Porto musiałoby zagrać na 110% swoich możliwości i do tego liczyć na festiwal pomyłek ze strony przeciwnika.
Sporo trudniejsze pytania czają się w drugim meczu ćwierćfinałowym, w którym postawione zostały naprzeciwko siebie drużyny o dużo bardziej wyrównanym poziomie. Co prawda Manchester City wyszedł z pierwszego spotkania zwycięsko, ale trudno powiedzieć, na ile poprawnie taki wynik odzwierciedla rywalizację z zeszłego tygodnia. Mecz na Etihad upłynął pod znakiem kontrowersji.
Po pierwsze, nie został uznany strzelony przez Borussię Dortmund gol na 1-1. Sędzia uznał, że napastnik niemieckiej drużyny faulował bramkarza Manchesteru City i do tego zagwizdał na moment przed tym, jak piłka wpadła do bramki. Jako że nie padł gol, to system VAR nie został użyty do zweryfikowania tej sytuacji. Zdaniem wielu komentatorów nie była to właściwa decyzja i wynik spotkania został wypaczony przez błąd sędziego.
A na tamtej sytuacji wcale nie skończyły się dziwaczne sytuacje, bo… po meczu sędzia poprosił Erlinga Haalanda o autograf! Takie naruszenie zasady sędziowskiej neutralności stanowiło dla wielu osób prawdziwy szok. Ostatecznie nie da się rozsądzić, czy The Citizens rzeczywiście byli lepsi, czy po prostu im się poszczęściło – możemy być natomiast pewni, że w rewanżu te dwie drużyny skoczą sobie do gardeł i bardzo trudno powiedzieć, kto wyjdzie z tej walki zwycięsko. Borussia Dortmund jest w całkiem niezłej sytuacji dzięki golowi, którego udało się jej strzelić na wyjeździe. Wystarczy, że strzeli w domu jedną bramkę i zachowa czyste konto, żeby udało jej się przejść do półfinału. Tyle że z tym czystym kontem przeciwko drużynie Pepa Guardioli bywa różnie. Wydaje się, że Manchester City ma większe szanse na awans – chyba że zawodników rozproszy rychłe odejście Sergio Aguero albo po prostu klątwa, która wydaje się często krzyżować im szyki w Lidze Mistrzów.
Drugi półfinał
W Polakach największe patriotyczne emocje miało wzbudzać starcie Bayernu Monachium z PSG, ale ze względu na kontuzję, której Robert Lewandowski doznał w meczu z Andorą nasz kapitan nie pojawi się niestety na boisku. Wielu liczyło, że uda mu się zaleczyć problem szybciej, niż się spodziewaliśmy, ale niestety na ten moment Lewandowski dopiero zaczyna treningi biegowe, więc do powrotu do gry jeszcze zostało trochę czasu. Po pierwszym ćwierćfinale doskonale było widać, że niemieckiej drużynie brakowało naszego napastnika.
Przegrana Bayernu na własnym boisku stanowiła spore zaskoczenie dla polskich komentatorów, chociaż w pewnym sensie trudno jej się dziwić. Lewandowski to nie jedyny kontuzjowany zawodnik zespołu, w Bayernie jest obecnie prawdziwy szpital. Niedostępni do gry są także ważni zawodnicy tacy jak Serge Gnabry, Douglas Costa, Corentin Tolisso, Leon Goretzka, Lucas Hernandez i Niklas Sule. Teraz ekipa z Monachium ma przed sobą bardzo trudne zadanie, bo PSG udało się wbić im aż 3 wyjazdowe gole, a to oznacza, że ani wygrana 1:0, ani 2:1 nie da Bawarczykom awansu. Przy takich brakach kadrowych może być trudno powstrzymać atak PSG złożony z takich zawodników jak Neymar, Mbappe i Icardi. Nieczęsto zdarza się nam pisać takie słowa, ale wygląda na to, że awans Bayernu byłby tutaj co najmniej średniego rozmiaru niespodzianką.
Została nam ostatnia ćwierćfinałowa para do analizy, zdaniem wielu ta najbardziej ekscytująca. Mowa oczywiście o meczu Real Madryt – Liverpool. Z pierwszego spotkania zwycięsko wyszli Królewscy, i to z niebagatelną, bo dwubramkową przewagą. Fani Liverpoolu pokrzepiają się myślą, że ta wpadka zdarzyła się ich pupilom tylko po to, żeby mogli w bardziej efektowny sposób zameldować się w półfinale – ale naszym zdaniem może być trudno o taki obrót sprawy.
Ekipa z Anfield zalicza w tym sezonie niesłychane obniżenie formy. W tym roku kalendarzowym zdążyła już przegrać z takimi tuzami futbolu jak Fulham, Brighton, Burnley i Southampton. Trochę trudno nam więc uwierzyć, żeby mieli postawić się Realowi Madryt na tyle ambitnie, żeby odrobić dwie stracone na wyjeździe bramki. Ekipę Jurgena Kloppa może pocieszać cenny gol strzelony na wyjeździe, a do tego absencja Sergio Ramosa i Rafaela Varane. Sami grają jednak już od dawna bez Van Dijka, a do tego ich boczni obrońcy radzą sobie słabiej niż w poprzednich sezonach.
Real Madryt jedzie natomiast do Liverpoolu w dobrych nastrojach bo wygranym 2:1 El Clasico. Karim Benzema wydaje się przeżywać w tym sezonie drugą młodość i strzela jak natchniony, a cała drużyna ma za sobą serię trzynastu meczów bez porażki we wszystkich rozgrywkach. Czy uda im się utrzymać tę dobrą passę? Na pierwszy rzut oka wygląda na to, że tak – że pozbawionemu inspiracji Liverpoolowi nie uda się zatrzymać Królewskich. A jak będzie w praktyce? Przekonamy się już niebawem!
Mamy nadzieję, że jesteś już gotowy na piłkarskie emocje! Nie zapomnij: wtorek 13-ego kwietnia i środa 14-ego kwietnia o 21.00, druga seria ćwierćfinałów Ligi Mistrzów!