Czy Czesław Michniewicz poznał odpowiedzi na pytania, które miał przed spotkaniem Szkocja – Polska? Czy po starciu ze Szkotami możemy z optymizmem spoglądać w kierunku decydującego o awansie na mundial meczu ze Szwecją? Trudno o twierdzące odpowiedzi na oba te pytania.
Wielka niewiadoma
Podczas gdy reprezentacja Polski grała towarzysko ze Szkocją, Szwecja rywalizowała z Czechami o awans do finału baraży o Mistrzostwa Świata. Trzy Korony pokonały naszych południowych sąsiadów po dogrywce, a co za tym idzie, przeciwko Lindelofowi, Forsbergowi, Kulusevskiemu, Isakowi i spółce zagramy w decydującym meczu o mundial.
Ciężko jednak o optymizm przed wtorkowym spotkaniem barażowym (29 marca 2022 roku) po tym, co zobaczyliśmy na Hampden Park w Glasgow. Przez większość meczu aż oczy bolały, oglądając grę biało-czerwonych. Daliśmy się kompletnie zdominować Szkotom. Poza pojedynczymi zrywami, nie pokazaliśmy praktycznie nic. Najlepszym podsumowaniem jest fakt, że najjaśniejszą postacią reprezentacji Polski był bramkarz. Łukasz Skorupski zanotował kilka świetnych interwencji, ratując nas przed stratą większej liczby goli.
Owszem, mecz ze Szkocją był prawdopodobnie dla Michniewicza poligonem doświadczalnym, a najlepiej świadczy o tym fakt, że od pierwszej minuty na plac gry wybiegli tacy gracze, jak właśnie Skorupski, Żurkowski czy Salamon. Świadczą też o tym zmiany dokonywane przez byłego trenera Legii Warszawa. Niemniej jednak, takiej reprezentacji Polski nie chcemy oglądać. Kolejny mecz zawalił Arkadiusz Reca, który momentami zachowywał się jak dziecko we mgle. W dodatku groźnej kontuzji nabawił się Salamon, który do momentu zejścia z boiska grał względnie dobrze. Z urazem przedwcześnie plac gry musiał opuścić także Arkadiusz Milik, będący w gazie we francuskiej Ligue 1. Na pocieszenie można napisać, że Michniewicz oszczędzał Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski oglądał mecz z ławki rezerwowych, a jego brak był widoczny gołym okiem. Można się pocieszać, mówiąc, że z Lewym na boisku wyglądałoby to inaczej. Jednak sam Robert, maszyna do strzelania goli, w pojedynkę nie odwali całej roboty.
Szkoci byli zdecydowanie lepiej wybiegani, mieli pomysł na grę, a my niemalże od początku meczu przyjęliśmy ich reguły. Próbowaliśmy kąsać, ale poza jedną czy dwoma akcjami, nie potrafiliśmy zagrozić bramce strzeżonej przez doświadczonego Gordona. Na minus należy odnotować też grę Piotra Zielińskiego. Wróciły stare demony. Przez większość meczu Szkocja – Polska był niewidoczny, schowany za plecami rywali. Na wahadle nieźle hasał Matty Cash, ale bez wsparcia kolegów, sam nie był w stanie na dłuższą metę niczego ugrać. Dobry sygnał dał Szymon Żurkowski. Młody pomocnik pokazał, że może być alternatywą dla obstukanych już w kadrze zawodników.
Wynik lepszy niż gra
Finalnie mecz kończymy remisem 1:1, po rzucie karnym, podyktowanym w doliczonym czasie gry, którego na gola zamienił Krzysztof Piątek. Czy remis z przebiegu gry jest sprawiedliwy? Wydaje się, że to więcej, niż pokazaliśmy. Nawet przegrywając 0:2 czy 0:3 nie moglibyśmy powiedzieć, że to zły wynik, patrząc na to, jak zaprezentowali się biało-czerwoni. Przed Czesławem Michniewiczem i jego zawodnikami sporo pracy. A czasu, niestety brak… We wtorek gramy ze Szwecją o być albo nie być na mundialu. Wierzymy, że szybka regeneracja, dobra odprawa taktyczna i chęć walki będą tym, co poprowadzi nas do Kataru.
Postaw zakład na awans Polski na Mistrzostwa Świata po kursie 1.73 w STS >>>
kurs z dnia 25.03.2022