Z perspektywy polskiego kibica Arek Milik zawsze pozostaje w cieniu Roberta Lewandowskiego. Z jednej strony postrzegamy go jako tego gorszego, z drugiej – nieustannie stawiamy przed nim wysokie oczekiwania i liczymy, że dorówna napastnikowi Bayernu. Milikowi przypadła trudna rola, a za nim sporo karierowych zawirowań i kontuzji, ale teraz wygląda na to, że piłkarz odnalazł formę w lidze francuskiej. Czy właśnie teraz wychowanek Rozwoju Katowice osiąga szczytową formę?
Przełomowy sezon
O Arku Miliku naprawdę głośno zrobiło się w sezonie 2015/16, kiedy w barwach Ajaxu Amsterdam wbił we wszystkich rozgrywkach łącznie aż 42 bramki, w tym 31 trafienia ligowe. Trudno się dziwić, że o perspektywicznym polskim napastniku zamarzyło sporo europejskich klubów z topu. Teoretyzowano między innymi o transferze do Leicester, który byłby z pewnością wielkim hitem, szczególnie biorąc pod uwagę, że odbywało się to prosto po mistrzowskim sezonie Lisów. Ostatecznie Arek trafił jednak do Napoli – klubu, w którym przeżył piękną i emocjonującą przygodę, lecz niestety bez happy endu, a przynajmniej takie odnosimy póki co wrażenie.
Włoska przygoda
Większość kibiców najmocniej zaczęła kojarzyć Milika z niebieskim trykotem Napoli, w którym bardzo często występował u boku Piotra Zielińskiego. Piłkarze zaczęli występy we włoskiej drużynie praktycznie w tym samym czasie, pomiędzy podpisaniem kontraktu przez obu z nich w sierpniu 2016 były jedynie 3 dni różnicy. Polski duet rozpalił wyobraźnię kibiców, w końcu w naszym kraju uwielbiamy takie historie, o czym świadczy choćby fascynacja trójką z Borussii.
Jeśli chodzi o statystyki meczowe, Arek rozkręcał się we Włoszech powoli, szczególnie ze względu na kontuzje – w sezonach 16/17 i 17/18 pominął łącznie aż 288 dni przez dwa poważne problemy z kolanem. W końcu wykurował się jednak i w końcu wszedł na odpowiedni poziom – w sezonie 18/19 wbił w Serie A 17 goli, a rok później 11, zaskarbiając sobie tym samym wdzięczność włoskich kibiców i sprawiając, że Polacy coraz częściej siadali przed telewizorem, kiedy grało Napoli.
Historia miłosna na linii Milik – Neapol zakończyła się jednak z hukiem, kiedy okazało się, że Polak nie chce przedłużać kontraktu. W odpowiedzi Aurelo de Laurentis postanowił, że dla polskiego napastnika nie ma już miejsca w drużynie i nie zmienił zdania nawet wtedy, kiedy praktycznie wszyscy ofensywnie nastawieni gracze Napoli nie byli w stanie grać ze względu na problemy zdrowotne. Wytworzyła się patowa sytuacja – Milik nie mógł grać i tracił formę, a klub tracił pieniądze na opłacanie sporego kontraktu zawodnika, którego nie wykorzystywano ze względu na dumę osób decyzyjnych. Można dyskutować, kto ponosi winę za cały konflikt, ale każdy przyzna, że takie sytuacje nigdy nie są korzystne dla piłkarzy. Wielu kibiców zaczęło się obawiać, że władze neapolitańskiego klubu zniszczą naszemu napastnikowi karierę, pojawiły się także obawy co do tego, czy Arek Milik w ogóle pojedzie na Euro 2020.
Wypożyczenie uszyte na miarę
Spomiędzy młota a kowadła Arek Milik uciekł do Francji – piłkarzowi udało się uzyskać od Napoli zgodę na wypożyczenie do Olympique Marsylia i tym sposobem napastnik zedebiutował w Ligue 1. Zdaniem wielu taki transfer był krokiem do tyłu, ale wygląda na to, że Milik wiedział, co robi. Od pierwszych chwil spędzonych na boisku zaczął wywierać ogromny pozytywny wpływ na grę drużyny i zaliczył już sporo kluczowych trafień. O polskim napastniku znowu zaczęło być głośno.
Wygląda na to, że dla niego przesunięcie Euro 2020 o rok do przodu okaże się błogosławieństwem – taka sytuacja pozwoliła mu odbudować formę i o ile nie wydarzy się żadna tragedia, napastnik powinien być do dyspozycji nowego selekcjonera w szczytowej dyspozycji. Praktycznie co kolejkę słychać o nie tylko dobrych, ale też znaczących występach Milika, tak jak przed kilkoma dniami, kiedy strzelił bramkę na 2:1 w meczu przeciwko Stade de Reims, który jego drużyna ostatecznie wygrała 3:1.
Marsylia przystankiem na krótko?
Ci, którzy wyśmiewali się z Milika za transfer do Marsylii muszą teraz pożałować, że nie ugryźli się w język. Niektórzy uważali, że taka przygoda poza ścisłym europejskim topem będzie gwoździem do trumny w kwestii dalszej kariery Arka, ale okazało się, że jest wręcz przeciwnie. Każdy gol strzelany w barwach OM coraz mocniej napędza karuzelę transferowych plotek, a nazwy klubów, które padają w połączeniu z nazwiskiem polskiego napastnika robią naprawdę duże wrażenie.
Samo Olympique Marsylia deklaruje oczywiście, że dokona wszelkich starań, żeby Arek został u nich na dłużej. Kibice od razu pokochali zawodnika, który wniósł do ich drużyny taki powiew świeżości, jakości… i oczywiście goli. OM ogłosiło już, że nie przedłuży kontraktu z Valere Germainem, jednym ze starszych napastników w klubie. Media spekulują, że ten ruch ma na celu przekonanie Milika, aby przeszedł do Marsylii na stałe. Klub chce dać mu pewność, że to właśnie on będzie numerem jeden do występów na francuskich boiskach.
Przed Arkiem są jednak naprawdę duże pokusy. Wciąż żywy jest wątek Juventusu, który od dawna interesuje polskiego napastnika, choć trzeba przyznać, że miałby tam naprawdę sporą konkurencję do gry – trudno powiedzieć, czy Milik chciałby ryzykować transfer do takiego klubu, chociaż plusem byłaby zapewne obecność kolegi z reprezentacji Wojtka Szczęsnego. Do gry włączyło się też jednak PSG – kto wie, może klub zainteresował się postacią Arka dlatego, że sprawdził się on już w Ligue 1. Do tego obecnie grający w Paryżu napastnicy nie zadeklarowali jeszcze, że wiążą przyszłość z pozostaniem w stolicy Francji, więc wydaje się zupełnie naturalne, że drużyna szuka innych opcji.
To jednak nie koniec i nawet nie ostatnia liga, w której Arek Milik zyskał spore poważanie. Według doniesień medialnych ściągnięciem polskiego zawodnika jest zainteresowana także Borussia Dortmund. Klub ten ma bolesną świadomość, że obecność Erlinga Haalanda na Signal Iduna Park nie będzie trwać w nieskończoność. Muszą już teraz zacząć planować ruchy transferowe na wypadek, gdyby młoda gwiazda zdecydowała się odejść już teraz. Czy Milikowi gra w żółto-czarnych barwach by odpowiadała? Trudno powiedzieć, ale nie widzimy przeciwwskazań. Polski zawodnik ma już za sobą trochę doświadczenia w Bundeslidze. Jako młody napastnik grał w Augsburgu i Bayerze. Co prawda nie zawojował niemieckich boisk, ale był wtedy na zupełnie innym etapie kariery, więc o ile w tamtych czasach nie zraził się do naszych zachodnich sąsiadów – mógłby podjąć kolejną próbę. Arek na pewno doskonale wie, że kibice w Borussii mają w ostatnich latach same dobre doświadczenia z polskimi zawodnikami i na pewno mógłby liczyć na ich sympatię i zaufanie.
Co będzie dalej? Trudno powiedzieć. O ostatecznej decyzji Milika i o kształcie realnie otrzymanych przez niego ofert może zadecydować między innymi występ Polaka na Euro 2021. Mamy nadzieję, że pójdzie mu jak najlepiej i że to właśnie sukces na reprezentacyjnym turnieju doda mu wiatru w skrzydła i pozwoli spędzić najlepsze lata kariery w topowym europejskim klubie!